Idąc
przez szkolny korytarz czułem się jak jakiś kosmita. Wszyscy gapili się tylko
na mnie. Tysiące par oczu wlepione we mnie. Dochodziłem do klasy numer
dwadzieścia sześć. Parę osób mnie popchnęło( nie ma to jak być nowym).
Doszedłem do sali i wszedłem do środka. Uczniowie w ławkach zajęci swoimi sprawami,
nagle zwrócili uwagę na mnie. Czułem się dziwnie. Usiadłem w ostatniej wolnej
ławce przy ścianie, żeby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. W ten podszedł
do mnie chłopak w okularach kujonkach i powiedział:
-Siema!
Maciek jestem! Mogę tu usiąść?
-No
jasne, że tak.
Od razu go polubiłem. Maciek ma bardzo wesoły
charakter, którego mógłby mu każdy pozazdrościć.
-Nowy
jesteś? Bo cos cie tu nie widziałem.- Przytaknąłem.-Ale masz dziwny głos! Ha
ha. Co ci się stało?
-Nie
mam dziwnego głosu. To akcent. Nie będę Ci opowiadał, bo to za długa historia.
Zapewne się wszystkiego dowiesz na tej lekcji.
Maciek
popatrzył się tak na mnie jakby mi nie ufał, ale zaraz znowu się uśmiechnął i
popatrzył na tablicę. W klasie panował hałas, ale nie dziwiłem się bo była
jeszcze przerwa i każdy się cieszył, że jeszcze trwa, bo na pierwszej lekcji
miał być niemiecki.
Drrrrrrrrrrrrn!!!
Zadzwonił
dzwonek. Nauczycielka języka niemieckiego, podobno bardzo punktualna, od razu
po dzwonku weszła do sali. Wszyscy siedzieli prosto i mieli strach w oczach,
dodam jeszcze, że była naszą wychowawczynią, a ona wzięła do ręki dziennik
klasy Ib i zaczęła czytać listę obecności. Od Adamczyka do Majewskiej wszyscy
byli obecni.
-Motylkowska…
Nie ma?
W
ten rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i weszła jakaś dziewczyna(
przypuszczam, że to właśnie była Motylkowska).
-Przepraszam
za spóźnienie, ale zaspałam.
-Motylkowska!
Ty się zawsze spóźniasz!- Widać było po niej, że się wstydziła. Nie dziwie się
jej. Gdybym stał na środku klasy i słuchał jak wszyscy mnie obgadują, też bym
się wstydził.- Posłuchaj Motylkowska! Dzisiaj ci podaruję, ale już ostatni raz!
Przez całe półrocze się spóźniasz. Jeszcze jedno spóźnienie i dzwonie do
rodziców! Do ławki!
-
A teraz chciałabym wam kogoś przedstawić. Mamy w klasie nowego ucznia.-
Wskazała na mnie. Jak na wychowanego człowieka przystało, wypadałoby wstać,
więc tak zrobiłem.- Aleksander Gray. Przeprowadził się z Londynu. Na razie ma
dużo zaległości z pierwszego półrocza, ale sądząc po jego ocenach poradzi
sobie. Usiądź.- Maciek otworzył usta i patrzył na mnie jakby niedowierzał.-
Dobrze, mam pytanie. Czy wszyscy już są?- Nikt się nie odezwał- To można zacząć
lekcję…
Pani
zaczęła pisać coś na tablicy, a Maciek szepnął do mnie:
-
To o to chodziło z tym akcentem?- Przytaknąłem.- I ty naprawdę jesteś Angolem?-
Znowu, przytaknąłem.- Dobra. Pogadamy na przerwie…
Lekcja,
jak to lekcja, mijała wolno, ale ta już niesamowicie wolno. Na szczęście
zadzwonił dzwonek. Razem z Maćkiem wyszliśmy na przerwę i podążając do Sali
numer szesnaście rozmawialiśmy.
-Nie
no nie wierze!- wykrzyknął do mnie.- Gdzieś słyszałem to nazwisko, Gray, Gray…
Sławne dość prawda?
-John Edward Gray ,urodzony 12 lutego 1800,
brytyjski zoolog. Był starszym bratem George'a Roberta Graya. Był opiekunem
działu zoologii w British Museum w Londynie od 1840 do końca 1874. Opublikował
kilka katalogów zawierających opracowane kolekcje zwierząt znajdujących się w
muzeum i opisał nowe gatunki. Urodził się w Walsall jako syn Samuela Fredericka
Graya (1766-1828), znanego farmakologa i botanika w tamtych czasach. Jego
rodzina przeniosła się do Londynu, gdzie studiował medycynę. Pomagał ojcu w
pisaniu The Natural Arrangement of British Plants (1821). Swoje
zainteresowania skierował ku botanice i zoologii. Zaczynał w 1824 jako pomocnik
Johna George'a Childrena przy katalogowaniu kolekcji gadów na zoologicznym
oddziale British Museum. W 1840 przejął od Childrena posadę opiekuna zoologii.
Interesował się również filatelistyką. W uznaniu wkładu w rozwój zoologii
czapla siodłata otrzymała łacińską nazwę od jego nazwiska.
- Łał! Mądry jesteś! Powiem
ci, że mnie zatkało.
Z Maćkiem ruszyliśmy w stronę klasy.
Poprosiłem go, żeby mi opowiedział o Motylkowskiej. Trochę się o niej
dowiedziałem: urodziny ma we wrześniu, ciągle się spóźnia, jest wyśmiewana
przez innych, trochę nieśmiała i co najważniejsze ma na imię Magda.
Dzień w szkole minął mi naprawdę szybko. Nie
poczułem upływu czasu. Wróciłem do domu. Byłem tam zupełnie sam, bo mama
wracała godzinę później niż kończyłem lekcję. Odrobiłem szybko lekcję i
postanowiłem zadzwonić do ojca. Niestety nie mogłem się do niego dodzwonić.
Były dwa wyjścia: albo oprowadzał ludzi po Londynie, albo był na randce ze
swoją nową dziewczyną- Sam. Nie lubiła mnie, a ja jej( jedyna rzecz, w której
się uzupełnialiśmy). Jednak mój tata, niewiadomo dlaczego, stał za nią murem,
kiedy się z nią kłóciłem, on mówił, żebym do niej nie pyskował. Nie wiem co się
z nim stało. Ojciec nie odbierał, więc zadzwoniłem do Betty. Opowiedziałem jej
wszystko co dziś robiłem. Ona mówiła tylko o przyjaciółkach. Zawsze była taka
wesoła i mówiła o wszystkim. Nawet o tym, że rozmazała jej się kreska na
czwartej lekcji, a dzisiaj nic. Pogadała ze mną pięć minut i stwierdziła, że
musi pouczyć się na jutrzejszy sprawdzian z historii( co nie było w jej
guście). Straciłem zaufanie do wszystkich, nawet do mojej dziewczyny, która
była dla mnie całym światem. Tata zajął się swoją Sam, a mama pochłonięta pracą
rozmawiała ze mną mniej niż zwykle. Trzeba było zająć się jakąś pożyteczną
pracą. Tylko miałem jedno pytanie: Jaka praca może być pożyteczna? Przez cztery
długie miesiące siedziałem w domu i nie wystawiając nawet nosa przez okno,
uczyłem się podstawowych słów języka polskiego. Moim zadaniem jest zacząć nowe
życie w Polsce. Spotkać niesamowitych ludzi, zdać dobry kierunek studiów i( co
najważniejsze) być szczęśliwym człowiekiem. W Anglii nawet Betty nie była ze
mną szczera. Tylko robiła minę jakby jej zależało. Między nami nie było już jak
dawniej, a na dodatek Ben McAdams się do niej przystawiał. Boję się, że jak
pojadę do ojca na ferie będzie na mnie czekać mała niespodzianka, bo nie wiem
co ona tam robi, a jak się o to spytam Betty stwierdzi, że jestem zazdrosny.
Kiedyś z Benem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale później spodobała mu się
Betty i powiedział mi o tym prosto w twarz. Od tamtej pory staliśmy się
najlepszymi, ale wrogami. Moje myśli przerwała mi mama.
-Cześć,
synek! Wróciłam! Jesteś w domu?
-Jestem. Jak tam w szkole?
Tata do ciebie dzwonił?
-W szkole wszystko dobrze i
mam dobre wieści, ale najpierw powiedz mi, który dzisiaj jest?
- Trzeci stycznia.
-Ferie zaczynasz
dwudziestego ósmego stycznia, a kończysz ósmego lutego. Do taty jedziesz
pierwszego dnia ferii i przyjeżdżasz dwa dni przed ich końcem.
-Czyli tata dziś do ciebie
dzwonił?
-Dzwonił, ale nie dziś.
Umówiłam się z nim tydzień temu.- Odpowiedziała.- Znowu nie odbiera?- Spytała,
ze zmartwieniem.
Nic nie odpowiedziałem,
tylko odwróciłem głowę i popatrzyłem na podłogę. Nic ciekawego tam nie było,
ale co zrobić jak twój ojciec nie zadzwonił do ciebie od tygodnia nawet na
minutę.
-Nie martw się.-Pocieszała
mnie, na darmo, mama.- Będzie dobrze. Tata… Tata po prostu nie ma ostatnio
czasu.
-Tak, jasne! Nie ma czasu
nawet napisać smsa: Co tam u ciebie, albo Kocham Cię synek? On myśli, że
szesnastolatek już nie potrzebuję usłyszeć, że rodzice go kochają?
-On cię kocha, uwierz mi
naprawdę!
-Taaa… Chyba Sam!
W tej chwili pobiegłem do
swojego pokoju, trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na łóżko. Mama wiedziała, że
nie mam ochoty rozmawiać, więc mi nie przeszkadzała. Kiedy postanowiłem wyjść z
pokoju usłyszałem jak moja mama rozmawia z tatą. Ukryłem się za ścianą i
podsłuchiwałem. Mówiła mu o tym co dziś powiedziałem o nim, mówiła jak jej za
niego wstyd, że nawet do mnie nie zadzwoni na pięć minut. Kiedy mama zakończyła
rozmowę szybko schowałem się do pokoju. Chwilę później zadzwonił do mnie tata.
Rozmawiałem z nim( specjalnie) z obrażonym głosem. Zadzwonił na pół godziny,
przynajmniej pół godziny. Gdybym był na jego miejscu i widział swojego syna
parę razy na rok dzwoniłbym do niego codziennie i rozmawiał godzinami! Już
niedługo miałem pojechać do niego, do Londynu. Londyn to miasto, w którym znam
każdy kąt, a w Warszawie wiem tylko jak dojść z domu do szkoły i na odwrót.
Teraz znam każdy zakątek, ale wtedy było to dla mnie obce miasto. Spojrzałem na
zegarek, była za pięć dziesiąta. Postanowiłem położyć się spać. Wykonałem
wszystkie czynności, które każdy człowiek robi przed spaniem i położyłem się do
łóżka. Nie mogłem usnąć. Kręciłem się i odkrywałem. Nagle usłyszałem dźwięk
tuczącego się szkła. Zerwałem się i pobiegłem to sprawdzić.
-Cholera jasna!- Krzyknęła
mama i spojrzała na mnie.- To ty jeszcze nie śpisz? Przestraszyłeś się pewnie,
co? Przepraszam cię… Ja tylko to posprzątam i kładę się do łóżka. Ty też
powinieneś, jest jedenasta w nocy, a jutro musisz wstać o siódmej.
-Dobrze. A poradzisz sobie?
-Tak! Idź spać, dobranoc!-
Powiedziała z uśmiechem.
-Dobranoc mamo…-
Odpowiedziałem trochę zaspanym głosem.
Wróciłem do pokoju i znowu
się położyłem. Widać było po mamie, że coś ją stresuje, a ja nie wiedziałem co.
Następne pół godziny myślałem, o mamie i o tacie. „Tak naprawdę to: Dlaczego
oni się rozwiedli? Co było przyczyną? Zdrada? Zazdrość? Może już się nie
kochają?” Ktoś kiedyś powiedział, że nastolatkowie z rozbitych rodzin, są
bardziej nerwowi, zamyśleni i odpowiadają głosem smutnym oraz, tak zwanymi,
„pół słówkami”. Wcześniej, przed rozwodem, twierdziłem, że to głupoty, bo
„przez jakiś głupi rozwód człowiek nie może stać się taki!”, a jednak… Czasami
myślę o nastolatkach, którzy mają obydwoje rodziców, ale ich nie szanują.
Ciekawe czy chcieliby się zamienić? „Oddałbym wszystko, żeby moi rodzice nadal
ze sobą mieszkali. Oddałbym wszystko za szczęśliwą rodzinę.”