środa, 27 listopada 2013

Dzień czwarty



Piątkowy poranek był identyczny jak wszystkie inne. Tyle tylko, że był piątek!!! Słońce świeciło za oknem, rzucając promienie na błyszczący śnieg. Wybiegłem z domu przeszczęśliwy, ponieważ wiedziałem, że niedługa będą ferie, podczas których czeka mnie wizyta w Anglii u ojca. Na dziś miałem jedno zadanie: zdobyć numer telefonu Magdy. Byłem bardziej zestresowany niż Maciek wczoraj, gdy miał zaprosić Karolinę do kina. W pewnej chwili nie cieszyłem się z tego, że jest piątek, tylko myślałem o Magdzie. Jak taki pacan jak ja mógł zaprzyjaźnić się z taką wspaniałą, słodką osóbką? „Głupi to ma zawsze szczęście”. Siedziałem nad talerzem z kanapkami, nie jadłem, nie umiałem nic przełknąć. Czułem jakby wszystko wewnątrz mnie było zapełnione miłością i wołało „Magda”.
-Nie jesz? – Spytała zmartwiona mama i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Jakby chciała powiedzieć: „Mi możesz powiedzieć wszystko. Co się stało?”. Nie chciałem jej nic mówić, chciałem załatwić to sam, bez matczynych rad, pouczania i reguł jak mam się zachować i co kobiety lubią najbardziej. Chciałem dowiedzieć się co tak naprawdę czuje Magda, czy jestem dla niej idealny, a może jednak nie?
-Nie mam ochoty jeść.
-Co się stało?- Trzeba było jak najszybciej coś wymyślić. Z racji tego, że nie chciałem jej nic mówić, co czuję i co myślę wymyśliłem:
-Mamy kartkówkę z chemii.
-Oj, nie martw się! Pójdzie dobrze. – Jej twarz pojaśniała, na niej pojawił się przepiękny wielki uśmiech.- To co jedziemy?- Przytaknąłem

Gdy podjechaliśmy pod budynek szkoły, ujrzałem Magdę- piękną jak zawsze. Trzymała w ręku książkę do Niemca, rozmawiała z jakimś starszym chłopakiem. „NO TO PIĘKNIE!” To się czuje kiedy ma się złamane serce?”. Miał długie kasztanowe włosy, czarne lenonki, na sobie czarną bluzkę z Ironami, koszulę w kratkę, czarne spodnie i glany. Przez dłuższy czas stałem oparty o bramę szkoły, wtapiałem się w tłum i udawałem że coś czytam w książce od chemii, byłe w tym dobry. Mama weszła już do szkoły. Gdy odszedł, ja ruszyłem w stronę Magdy.
-Cześć! –Powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Cześć! – Odwzajemniła uśmiech. Pierwszy raz widziałem ją bez okularów. Wyglądała jeszcze piękniej.- Co się tak patrzysz? Dlatego, że mam okularów? – Przytaknąłem.- Wczoraj przyszły moje szkła kontaktowe. A co nie ładnie?
-Nie, nie. – Otrząsnąłem się. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Aby zmienić temat zapytałem- Uczysz się niemieckiego? Jest dziś kartkówka?
-Nie, ale wolę być przygotowana.- Po chwili dodała- Patrz Maciek idzie!
W tej chwili Maciek… był inny niż zawsze. Zamiast podrywać każdą napotkaną dziewczynę, wolnym krokiem szedł z rękoma w kieszeni, wpatrzony w ziemię. Miał minę jakby o czymś myślał. W tym samym czasie do Magdy podszedł chłopak, którego widziałem pięć minut temu gdy rozmawiali ze sobą.
-Masz klucze od domu? – Spytał Magdy. Na początku to pytanie mnie zaciekawiło.
-Mam, a co?- Odparła.
-Zapomniałem wziąć. Czekaj na mnie przed szkołą po lekcjach, Nara!- Przybili sobie żółwika i on poszedł.
-To był mój brat, Paweł.
-Nie mówiłaś mi, że masz brata.- Spytałem ją, trochę zasmucony.
-Jakoś mi to z głowy wyleciało, ale już go znasz.- Odpowiedziała i się uśmiechnęła. Wtedy, wreszcie, Maciek doszedł do nas.
-Cześć… -Powiedział, nadal zamyślony.
-Już nie mówisz „Siema Al.!”?- Uśmiechnąłem się i szturchnąłem go w ramię, żeby poprawić mu humor. Niestety nie pomogło.- Co jest?
-Nic takiego. Po prostu nie wiem jakie kwiaty mam kupić KaWie…- Odpowiedział ze spokojem. Spojrzeliśmy z Magdą na siebie, jakbyśmy oboje myśleli to samo: „Idiota.” Straszyć przyjaciół takimi głupstwami. Powtórzę: Idiota.
Poszliśmy do szatni zaraz potem zadzwonił dzwonek na lekcję. Przemierzając korytarz najpierw spotkaliśmy plastiki „Ignoruj je, ignoruj, ignoruj, ignoruj…”, a potem Monikę z Alanem. Pomachali oboje w naszą stronę, a Monika miała minę jakby chciała powiedzieć „Muszę Ci coś powiedzieć”. Dochodziliśmy do sali od języka niemieckiego, pan stał przed drzwiami i na szczęście dopiero wpuszczał klasę do środka! Nie chciałem się spóźniać, zawsze miałem stu procentową frekwencję i nie chciałem, aby to się zmieniło przez jakieś głupie spóźnienie. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca ja z Maćkiem w ostatniej ławce przy oknie, Magda dwie przed nami.
- Widzę, że nawet Magda się dziś nie spóźniła! Nie no, piątki są cudowne!- Pan zwrócił się do niej w żartach, ona odpowiedziała równie „cudownym” uśmiechem.- Dobra. Mam do was dwie sprawy. Pierwsza: każdy wie, że co roku odbywa się wiosenny bal, mamy zimę, ale moglibyście zacząć się przygotowywać, zaprosić kogoś, dziewczyny szykujcie kiecki… No wy wiecie co robić, co ja wam będę tłumaczyć. Druga sprawa… Wyciagamy karteczki! Tak wiem uwielbiacie mnie!- powiedział Ubysz żartobliwie, jak to zawsze.
Po kartkówce, myślałem tylko jedno: „Zaprosić ją, czy nie? A jak mnie wyśmieje?”. Wtedy na nadgarstku Maćka zauważyłem jakiś napis.
-Ty masz tatuaż?- Szepnałem.
-Cicho, kurde. – Uciszył mnie i ściszył głos jeszcze bardziej.- Nikomu nie mów. Mam wujka tatuażystę zrobił mi go po kryjomu przed rodzicami.
-Aha, a co tu pisze? Fenylo… co?- próbowałem odczytać.
-Fenyloetyloamina – najnowsza piosenka Honey. – Wytłumaczył, a gdy chciałem wiedzieć więcej powiedział. – Na przerwie.
No, więc „na przerwie” chciałem wiedzieć WSZYSTKO.
-Tłumacz. – Powiedziałem stanowczo.
- Honorata Honey Skarbek jest najpiękniejszą kobietą na świecie i ma najcudowniejszy głos. Moja ulubiona piosenkarka, najsilniejsza osoba jaką znam. Pokonuję hejterów na każdym kroku, nie znam osoby która w wieku 20 lat zaczyna budowę domu. Ma talent i potencjał, a Fenyloetyloamina jest piękna, ma w sobie tyle energii, jest jak narkotyk. Cały czas chcesz wiecej. Podziwiam ją za to w jaki sposób żyje, jak robi to co kocha i nie przejmuje się innymi, jestem z piosenkami Honey bardzo blisko, towarzyszą mi w każdej chwili w życiu, tych gorszych i tych najwspanialszych.
Pierwszy raz Maciek, mówił z taką powagą. Co prawda może trochę nie poprawnie tworzył zdania, ale scharakteryzował tą osobę znakomicie i bardzo szczegółowo. Nie powiem, ze mnie to zdziwiło.
-Nie wiedziałem, ze uwielbiasz Honey…
-Dokładniej od premiery radiowej piosenki „No One”, wtedy zacząłem poznawać inne dzieła Hon i się zauroczyłem.- Mówił jakby jej kawałki były dziewczyną.
Chwilę później, w rozmowie przeszkodziła nam Mon.
- Ubysz mówił wam już o balu?- Spytała.
-Tak, a co?
- Dowiedziałam się ciekawej rzeczy: Pamiętasz „nasze ukochane” Plastiki… Najpaskudniejszy pasztet Mariolka, już snuje plany jak zaprosić cie na tegoroczny bal.
-Co!?- Krzyknęliśmy chórkiem, razem z Maćkiem.
-Ale… Że…. One… Że… One… Z… …. Nim!? WTF!?- Zaskoczony nowiną Maciek, zaczął się jąkać. Ja stałem bez słowa. Szczerze: bałem się. W szkole pojawiłem się 2 listopada, a przyjaźniłem się zaledwie z trzema osobami. Resztę poznałem przy sprawdzaniu listy. Po tym fakcie stwierdziłem, ze muszę zebrać się na odwagę i zaprosić Magdę. Był wtedy tylko jeden problem: Jak miałem to zrobić? Z Betty byłem tylko dlatego, że to ja jej się spodobałem i zaczęła pierwsza. Potem jakoś się ułożyło, później zerwała ze mną przez esemesa o czym już wspominałem.
Na przerwach rozmawiałem z Magdą, ale nie pisnąłem ani słówka o balu i nie zapytałem si czy ma już partnera. Po lekcjach wracaliśmy razem ze szkoły.
- Al., mam pytanie… -zaczęła trochę zawstydzona- Z kim idziesz na tegoroczny bal?
- No, jak na razie nie mam partnera.
-To może…- przerwała i złapała oddech.- Może, pójdziemy razem?
W tym momencie byłem oszołomiony, radosny, zawstydzony, zły sam na siebie i trzęsły mi się ręce. Czemu byłem zły na siebie samego? Ponieważ i Betty i Magda, zaczęły pierwsze. Ja już nie mogłem się wykazać prawda?
- Dobry pomysł.
Rozmowa o balu się ciągnęła, ale całej nie będę opisywał, bo była zbyt długa i raczej bym jej nie zapamiętał.
Gdy wróciłem do domu, zastałem pustkę. Mamy nie było, bo miała dodatkowe zajęcia i nie było jej do piątej. Włączyłem radio, z którego wydobyła się piosenka „Wake Me Up”. Nie była do końca w moim guście, więc przełączyłem na EskaROCK. Leciało „Master Of Puppets”, a że byłem tak szczęśliwy podgłosiłem, jak to się popularnie mówi, „na fula” i zacząłem robić sobie tosty. Zjadłem i pomyślałem, ze lekcje odrobię jutro, bo kto normalny odrabia lekcje w piątek. Skoro nawet Aleksandre Gray tak nie robi, to któż inny mógł. Ściszyłem radio i wyszedłem z kuchni do swojego pokoju(szaro-czerwone ściany mojego małego królestwa zawsze mnie uspokajały). Podszedłem do okna i spojrzałem co działo się za nim. Na placu zabaw bawiły się dzieci, jakaś pani przechodziła z labradorem, starszy pan czytał „Gazetę Wyborczą” na ławce, a ja siedziałem i obserwowałem ich jak jakiś szpieg. Długo rozmyślałem co mam robić w piątkowe popołudnie. W końcu stwierdziłem, że skoro jest taka ładna pogoda, trzeba korzystać z ostatnich ciepłych jesiennych dni i mógłbym pójść się przejść po mieście, ale zorientowałem się, ze ktoś wchodzi do domu. Mama wróciła. Zdziwiłem się, że czas tak szybko mi zleciał na bezsensowne gapienie się w okno i rozmyślaniu jak baba „w co ja mam się ubrać?”. Przywitała się ze mną i zaczęła z grubej rury.
-Pamiętasz kuzynkę Mary?
-Jak mógłbym zapomnieć tej wrednej, dwulicowej, paskudnej…
-Aleksander!
-A nie prawdę mówię?
-Może trochę…- zamyśliła się- W każdym razie: wiem, ze w sobotę jest bal i na pewno idziesz, ale Mary i ciotka Lisa przyjeżdżają z wizytą, w sobotnie popłudnie.
-CO?
-Też mi nie pasuje, bo miałam być opiekunem na balu…- „może to i lepiej…” –… ale musimy zostać w domu, oboje.
- Dlaczego chcesz, żebym cierpiał?
-Też nie lubię ciotki Lisy, ale muszę, tak jak ty też musisz! Wiesz, że jak odmówimy ciotke cała rodzina się od nas odwróci!- „było by jeszcze lepiej…”- Także przykro mi Al.
Przytuliła mnie i spytała czy jadłem coś. Potem poszła do kuchni zjeść coś i zajęła się swoimi sprawami.


wtorek, 19 listopada 2013

Dzień Trzeci



Rano obudził mnie zapach śniadania(nie pamiętam dokładnie co to było). Popatrzyłem na zegarek było wpół do siódmej, więc pomyślałem, że nie zaszkodzi pospać jeszcze pół godziny. Nastawiłem budzik w telefonie na siódmą i przysnąłem. Kiedy zadzwonił, postanowiłem wstać, iść zjeść śniadanie i te takie tam poranne pierdółki, które do najciekawszych nie należą. Dziś miałem iść do szkoły, bo w piątki ma kółko z angielskiego o siódmej, które przygotowuje do egzaminów klasy trzecie. Na stole był talerzyk z tostami i karteczka: „Smacznego! J”, która momentalnie wywołała uśmiech na mojej twarzy. Potem wyjąłem z szafy czarne rurki i koszulkę z Megadeth(moją ulubioną), w które się ubrałem. Wziąłem plecak i wyszedłem . Miałem kwadrans, żeby zdążyć, a do szkoły trochę daleko, więc przyspieszyłem krok. Wtem ktoś mnie zaczepił:
-Cześć!- To była Magda. Postanowiliśmy pójść razem do szkoły. Okazało się, że Magda mieszka tylko trzy bloki dalej ode mnie i tak szliśmy rozmawiając o różnych rzeczach. To był pierwszy raz, od paru miesięcy, kiedy mogłem porozmawiać szczerze z dziewczyną, bo Betty do osób dostosowujących się do praw nie należała.
-Może się pierwszy raz nie spóźnię na lekcje, skoro idę z tobą.-zażartowała.
-A tak naprawdę, to dlaczego się spóźniasz?- Spytałem
-Chyba za późno wstaję, jak i idę. Mój wujek mówi, że mnie o coś prosić nie warto, bo zanim się do tego zabiorę to minie odrobinkę czasu. Odrobinkę znaczy dużo.
-Też tak czasami mam.-Odpowiedziałem- Masz chłopaka?
-Nie! No coś ty. Każdy ode mnie ucieka. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia!- Trochę zdziwiona moim pytaniem dodała- A czemu pytasz?
-A tak, żeby wiedzieć.
-Ty to pewnie masz kogoś co?- Spytała i szturchnęła mnie. Zarumieniłem się.
-Miałem, ale wyjechałem z Anglii, a ona znalazła sobie kogoś innego.
-Ja bym tak nie zrobiła.-Stwierdziła.
-Naprawdę?- Przytaknęła.- A czemu tak mówisz.
-Większość dziewczyn ze szkoły marzy, żebyś zaprosił je na dzisiejszą dyskotekę
-Czy „większość dziewczyn” to też Mariolka?
-Tak. Wiem ona jest upierdliwa!
-Coś o mnie mówiła?
-Żartujesz sobie? W szatni dziewczyn cały czas o tobie nawijają!- Przyznam się, ze mnie to zszokowało!
-Jak o mnie? O czym tu gadać?
-Na przykład o tym jaki jesteś słodki. Ja bym powiedziała raczej, że masz zaczebisty gust co do muzyki!
-Słuchasz Megadeth?
-Jak można nie słuchać Megadeth? Zastanów się! Czego mam słuchać Biebera? To nie mój gust.- Powiedziała i uśmiechnęła się, odwzajemniłem go.
Rozmowa się ciągnęła, aż wreszcie doszliśmy do szkoły. Na szczęście nie spóźniliśmy się. Pierwsza była Chemia. Opowiadałem Maćkowi o moich porannych pogaduszkach z Magdą. Nie uwierzył, że jest taka fajna. Jak mu powiedziałem, że słucha metalu: prawie spadł z krzesła. Jak mu powiedziałem, ze ja słucham metalu: oblał sobie spodnie czymś żrącym materiał (na szczęście wylało się na kolana). Potem przez cały dzień musiał chodzić w spodenkach od stroju do wychowania fizycznego. Myślę, że nie było mu tak źle, bo stwierdził, że to jest jedyny dzień w roku kiedy nic go nie upija i może odpocząć od niewygodnych rurek. „Noszę je tylko dlatego, że laski lecą na gościach w rurkach.” Zastanawiam się czy Maciek kiedyś zmieni swoje poglądy do dziewczyn, ale szansa na to jest jak jeden do stu, albo jeden do miliona( to też zależy kiedy i jak mu odbija palma). Cały dzień nie widziałem się z Magdą. Po lekcjach wróciłem do domu. Zrobiłem te wszystkie nudne rzeczy: odrobiłem lekcje, zjadłem obiad, posprzątałem pokój. Potem wyjrzałem przez okno w moim pokoju. Nie było nic ciekawego: mali chłopcy grali w piłkę, przez park przechodziła grupka chłopaków( w moim wieku, albo starszych), a na ławce siedziała jakaś dziewczyna z książką. Kiedy się przyjrzałem, dostrzegłem, ze to Magda. W pośpiechu założyłem trampki i kurtkę. Mama spytała: „Co się tak spieszysz?”, ale nie zdążyłem jej odpowiedzieć. Zbiegając po schodach napotkałem sąsiadkę, która poprosiła mnie o pomoc we wnoszeniu zakupów( dodam, ze mieszkała na ostatnim piętrze). Musiałem pomóc, bo nie wypadało odmówić, tak „miłej” starszej pani, która zaraz by poleciała do mojej mamy, zakablowała, a wieczorem miałbym w domu kazanie o kulturze, której mama uczyła mnie od małego. Kiedy pomogłem mojej „ukochanej” sąsiadce, ponownie zbiegłem na dół. Tym razem nikt mi nie przeszkodził, ale Magdy już nie było. W tamtej chwili zdenerwowałem się okropnie: „Ona nie mogła tak szybko pójść! Nie mogła! No chyba, że siedziała tu dłużej niż ją widziałem.” Wtedy ktoś krzyknął:
-Siema Al.!!!
Nie trudno zgadnąć kto to. Nawet gdyby nic nie powiedział od razu poznałbym Maćka. Był ubrany w wiśniowe obcisłe rurki, fioletową koszulę, czerwony krawat, kremowe pantofle i okulary lenonki. Jego blond włosy przez chwile wydały mi się rude, ale to zapewne przez słońce. Druga rzecz, która mnie zdziwiła to, to że szedł bez kurtki, ale to Maciek, więc co tu się spodziewać.
- Wyglądasz jakbyś ubrał się po ciemku. – Stwierdziłem.
- Lata 80 były szalone!- Stwierdził i dodał- Teraz ty się musisz wystroić!
- O nie! Proszę cię! Nie chcę wyglądać jak…- Namyśliłem się. – Dobra, nie wiem jak „to”
określić!
-Daj spokój i chodź!
Powiedział i mnie popchnął. Stwierdziłem, że nie będzie, aż tak źle. Kiedy otworzyłem drzwi do domu, powiedziałem mamie, że czekałem na kolegę. Potem przedstawiłem Maćka, mamie i poszliśmy do mojego pokoju.
-Ok., teraz usiądź sobie wygodnie, a ja ci coś wybiorę. – Posłuchałem go, mając nadzieję, że nie zrobi ze mnie idioty. Po kilkunastu minutach wybrał cały komplet. Była to granatowa koszula i zielone spodnie( co do butów: założyłem moje ulubione czarne trampki).
-TADAAAAAAA!!!- Krzyknął.
-Nie jest tak źle.
-No widzisz! Pamiętaj, że mnie się trzeba zawsze słuchać!
-Yhyym. Dobra, o której jest ta dyskoteka?
-Za pół godziny się zaczyna.
Postanowiłem pójść do mamy i powiedzieć jej, że wychodzę( i, żeby się nie martwiła jak wyglądam, bo to lata 80, i, żeby nie bała się Maćka, bo on jest tak ubrany tylko tak na dzisiaj). Przebrałem się (w całkiem nie idiotyczny) strój, kiedy mama gadała z Maćkiem. Potem wyszliśmy, a droga zajęła nam około 15 minut. Kiedy byliśmy już na miejscu postanowiłem poszukać Magdy, ale nigdzie jej nie było. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna i zaczęła mi się podlizywać( co mi wcale nie imponowało).
-Lepiej odejdź!- odezwała się jakaś inna. Na początku myślałem, że będą się bić, ale było inaczej. – Zostaw chłopaka, bo się jeszcze zawstydzi. Z drugiej strony taki uczony nie będzie zainteresowany takim tępym plastikiem… - Dziewczyna, która się podlizywała odeszła mając focha na drugą.
-Dzięki- odpowiedziałem i zanim skończyłem ten jeden krótki wyraz on odparła:
-Jestem Monika, a ta „laska” to Kornelia.
-Aleksander.
-Wiem, wiem… Ja wszystko wiem.- Uśmiechnęła się i dodała. – Nie bój się ja na ciebie nie lecę mam chłopaka. Chodzi teraz do trzeciej, ja do drugiej, a ty do pierwszej z tego co pamiętam?
-Tak.- I dodałem. – Ona zawsze taka jest?
-Nom. Jest zazdrosną „przyjaciółką” Mariolki, nie wiem czy znasz. Kornelia zawsze chcę mieć wszystko co Mariolka.
Wtedy nadciągał Maciek, który najwidoczniej dokonał zakupu precli i napoju gazowanego.
-Ja już idę, koleżanki czekają- Odwróciła się i przybijając Maćkowi „żółwika” powiedziała – Siema Maciek!
-Siema! – Odpowiedział, a potem zwrócił się do mnie – Precla?
-Nie dzięki.
-Szukasz kogoś? – Spytał i otworzył napój gazowany.
-Nie nie szukam! – Kłamałem.
-Aha… - Podejrzliwym głosem, przytaknął.
W tle grała muzyka i błyskały kolorowe światła, a wśród nich tańczyli uczniowie, albo z partnerem, albo sami. Niektórzy stali w kącie i rozmawiali. Jedynie Maciek stał wpatrzony oczami słodkiego psiaka i się nie ruszał. Machnąłem mu przed nosem ręką raz czy dwa – nie zadziałało. Szturchnąłem go – też, ani rusz. Aż w końcu krzyknąłem:
-Maciek!- Nadal stał w bezruchu.- Maciek!
-CO?!- Podziałało.
-Na co się tak zapatrzyłeś? Stoisz tak już parę minut!
-Eee… Na nic.– Też kłamał.- To już się zagapić nie mogę?– Skrzyżowałem ręce i czekałem na odpowiedź.
-Eh.- Westchnął- Dobra powiem ci – „Ha! Udało się!”– Widzisz tamtą dziewczynę?- Wskazał głową na dziewczynę w ciemnych blond włosach, okularach lenonkach, podartym różowym topie, dżinsowej kamizelce, szortach i czarnych szpilkach. Miała też namalowaną gwiazdę na oku.- To KaWa, czyli Karolina. To na nią się tak zagapiłem.
-Zakochałeś się?
-Nie no.- Odparł zawstydzonym głosem, który był inny niż codzienny wesoły i żartobliwy glos Maćka.- Chyba nie… To znaczy, nie jestem pewien, ale i tak nie mam po co robić sobie szansy, bo Karolina nigdy nie rozmawiała ze mną dłużej niż pięć sekund.
-A o czym w takim czasie można rozmawiać. –Spytałem trochę zirytowany.
-„Cześć”, „Cześć”!- Przytaknąłem.
-Zaproś ją do tańca.
-ZWARIOWALEŚ?! Nigdy w życiu!
-To jak ty chcesz z nią być?
-No nie mam pojęcia, ale nas nic nie łączy!
W tym samym czasie Mariolka wylała „przez przypadek” sok winogronowy na KaWę. Od razu się domyślałem, ze za sobą nie przepadają.
-Ups! Przepraszam nie chciałam. – Odparła plastikowa Mariolka, szyderczym głosem, a jej dwie przyjaciółki(w tym Kornelia) zachichotały.
-Licz się ze słowami.- Odpowiedziała KaWa i wybiegła z Sali Gimnastycznej.
-Do dzieła Romeo!- Mrugnąłem do Maćka i popchnąłem go w stronę drzwi, zanim zdążył powiedzieć „Zwariowałeś?!”, ale i tak postanowiłem go szpiegować.
Maciek znalazł Karolinę na ławce przed szkołą( ja ukryłem się za krzakiem). Najpierw rozmawiali o tym co się przed chwilą stało, później temat rozciągnął się, no i znaleźli wspólną pasje: taniec, a ja sam dowiedziałem się ciekawej rzeczy Maćku.
-Nie ładnie podsłuchiwać.- Szepnęła Monika.- Nie widzisz, że Szalony Romantyk Maciej ma misję?- Zachichotała.
-Ty wiedziałaś o tym?- Spytałem zdziwiony.
-Maciek to mój i mojego chłopaka, bliski przyjaciel.-Uśmiechnęła się.- Dobra, ja idę, a ty obserwuj i jutro powiedz jak mu poszło, bo mi pewnie nie powie.
Kiedy poszła, Maćkowi udało zaprosić KaWę do kina( co było sporym osiągnięciem). Po jakiejś godzinie śledzenia, Karolina stwierdziła, że musi już iść, a kiedy zniknęła: wyprostowałem kości i podszedłem do Maćka, który mi dziękował. Wróciliśmy obydwoje do swoich domów, po tym bardzo ciężkim dniu. Smutno mi było, że Magda nie pojawiła się na imprezie i żałowałem, że nie wziąłem od niej numeru telefonu. Cieszę, że Maciek był zadowolony z tego wieczoru.

czwartek, 4 lipca 2013

Dzień Drugi



Tit, tit, tit, tit…
“Zamknij się!” Budzik zadzwonił, jak zawsze, o siódmej. Byłem niewyspany. Nie dziwiłem się. Trzeba było pójść spać o ludzkiej porze. Nakryłem się kołdrą i próbowałem włączyć drzemkę, ale tylko pogorszyłem sprawę, bo budzik spadł na podłogę i nadal dzwonił. Musiałem wstać. Przejrzałem się w lustrze. Stwierdziłem, że wyglądam jak zombie i poszedłem do kuchni. Moja mam smażyła naleśniki. Kiedy mnie zobaczyła, podeszła do mnie,  pocałowała mnie w czoło, uśmiechnęła się i wróciła do smażenia. Usiadłem przy stole i oparty o blat stołu próbowałem podrzemać trochę. Spałem, dopóki mama mnie nie szturchnęła.
-Nie śpij. Jedz, bo ci wystygnie. Smacznego.
-Dziękuje. A ty?
-Co ja?
-Ty nie jesz?
-Jem, jem. Tylko musze coś sprawdzić i zaraz przyjdę.
Byłem ciekawy co mama musiała sprawdzić więc, kiedy już weszła do swojej sypialni, po cichu, podpatrzyłem co „sprawdza”. Na jej łóżku leżał album ze zdjęciami, wzięła go do ręki i włożyła pod łóżko. „Jakie tam są zdjęcia?”- Pomyślałem. Zauważyłem, że mama kieruje się w stronę drzwi, więc popędziłem do jadalni i zacząłem jeść śniadanie.
-Już jestem!- Oznajmiła.- Co to, apetytu nie masz?- Zatroskanym głosem spytała.
-Mam, tylko jestem zaspany.
Uśmiechnęła się. Jej uśmiech był jak znak rozpoznawczy.
Kiedy skończyłem jeść, poszedłem po torbę. Mama zaczęła się ubierać i powoli schodzić na dół. Poszedłem do korytarza. Założyłem glany, kurtkę i szalik, wziąłem torbę na ramię  i zamknąłem drzwi od domu i schodząc po schodach zacząłem pisać smsa do Betty:
„Cześć Skarbie! Już nie mogę się doczekać kiedy przyjadę na ferie do Londynu. Nareszcie się z Tobą spotkam. Kocham Cię!”
Schowałem telefon do kieszeni i wsiadłem do samochodu. Czekałem na smsa od Betty, ale nie odpisywała. Dojechaliśmy do szkoły. W tłumie uczniów zobaczyłem Maćka. Od razu do niego podbiegłem.
-Maciek!- Krzyknąłem zdyszany.
-Siema stary!- Ucieszył się.- Ej, chodź no na słówko na chwilę.- Poszedłem za nim.- Zobacz. Widzisz tamtą laskę?- Pokazał na blondynkę w szpilkach, która na twarzy miała pięć centymetrów tapety.
-No widzę i co z nią?- Spytałem, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela.
-Podobno się w tobie zabujała!
-Słucham?- Krzyknąłem oszołomiony.
-No mówię Ci! Chodź już na polaka, a ja ci opowiem wszystko.- Zaczęliśmy iść, a ja słuchałem Macka z wielką ciekawością.- No to było tak: Siedzę sobie wczoraj na kompie i gram w Call Of Duty, to taka strzelanka, bo może nie wiesz…
-Takiego debila ze mnie nie rób. Też w to czasem gram.
-O!!! Super, na którym levelu jesteś?… A może wrócę do tematu… i przychodzi do mnie sms: „Ej Maciek opczaj! Mariolka zabujała się w nowym!” Napisała mi ta… No jak jej tam… Zuzka! Ja jej wtedy na to: „ Nie nowy tylko Aleksander, fajny jest, ale nie mówisz na serio?” Ona: „ Mówię na serio :D God! Ktoś taki jak Mariolka nie a szans u takiego chłopaka! Nawet ja bym nie miała!” Wtedy mnie zatkało i nie odpisałem jej nic, a gdybym miał do ciebie numer, to wiedział byś już wczoraj!- Powiedział wszystko na jednym wdechu, a na końcu się uśmiechnął.- Ocho! Plastiki na trzeciej!- I mina mu zrzedła.- A teraz plan awaryjny, który wymyśliłem wczoraj…
-Jaki masz ten plan? Może się przydać! Ja nie chcę z tą całą „Mariolką” gadać! Oh My God! Ale paszczury!-(„paszczury” też mnie nauczył).
-Mój plan to…- Spojrzał na „plastiki”( dzięki niemu poznałem nowe słowa!)- To.. WIAĆ!!!- Popchnął mnie w tłum uczniów, aż wszyscy zaczęli się za nami oglądać.
-Po co my w ogóle biegniemy?- Spytałem.
-Jak na plastiki, na tych szpilach szybko biegają! Uwierz mi znam się na tym!
Dobiegliśmy do Sali numer szesnaście, zdyszani i zmęczeni. Na szczęście „plastiki” nas nie dogoniły, bo jednej z nich popsuły się loki i musiały szybko pomóc jej znowu zakręcić włosy na lokówkę. Zauważyliśmy panią od Niemca. Maciek stwierdził:
-Będzie się działo…- Patrzył przerażonym wzrokiem na wściekłą nauczycielkę:
-Wokulski! Idziesz ze mną!
Szarpnęła go za ramię i zaprowadziła do pokoju nauczycielskiego. W tamtej chwili zastanawiałem się tylko nad jedną rzeczą: Skąd one mają lokówkę? One pewnie całą łazienkę na plecach noszą! Te cale „plastiki” ciekawiły mnie bardziej niż tutejsi metalowcy. Moje myśli przerwało zderzenie z jakąś osobą:
-Przepraszam!- Oboje krzyknęliśmy. To była Magda.
-Strasznie przepraszam! Czasami nie patrzę na drogę i…
-Już dobrze. – Uspokoiłem ją trochę.- To też trochę moja wina. Ja też nigdy nie patrzę gdzie idę.
Obydwoje siedzieliśmy na podłodze i zbieraliśmy książki, aż w końcu wstałem i, jak na angielskiego dżentelmena przystało, podałem jej rękę. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy rozmawiać. Ta rozmowa trwała może trzy minuty, aż tu nagle ktoś krzyczy do mnie:
-Siema, znowu, Al! Ładnie się pożegnaj z Madzią i pędzimy, bo ci muszę wszystko opowiedzieć!- Odeszliśmy już od Magdy.
-Maciek! Zwariowałeś? I co ty mi w ogóle chcesz powiedzieć?
-Cały przebieg zdarzeń z pokoju nauczycielskiego!- Patrzyłem na niego jak na wariata, ale w końcu powiedziałem krótko: „Dajesz!”
-No to było tak: Ciągnie mnie do tego gabinetu, a ja się pytam: „O co chodzi?”, a ona na to: „Zobaczysz, oj zobaczysz.” Wchodzimy do pokoju nauczycielskiego, a on cały w folii bąbelkowej. Zaraz zapytasz czy to moja sprawka, otóż tak! Zrobiłem to razem z paroma kolegami wczoraj w nocy, bo zawsze zostawiają otwarte okno na noc. Potem była pogadanka o jakiś zasadach i… bla, bla,  bla. A potem kazali nam zostawać cały tydzień po lekcjach. Też mi kara! I potem nas wypuścili.
-Ja bym się chyba nie odważył zrobić coś takiego. Nie bałeś się, że mogą dać ci gorszą karę?
-Wcale! A ciebie nie kręcą takie numery? Przecież po to jesteśmy młodzi, żeby się wybawić! Siedzieć i przymulać to będziesz jak skończysz 60 lat, a nie teraz!
-Wiesz co? Masz rację! Chyba muszę coś z sobą zrobić, bo wiesz…
Z mojej strony zapowiadało się długie opowiadanie na temat mojego życia, ale przeszkodził mi dźwięk sms-a.
-Betty…- Powiedziałem, a Maciek od razu chciał się dowiedzieć kto to jest Betty.- Moja dziewczyna.-Odparłem jednocześnie czytając sms-a.- No tak oczywiście, lepiej spędzać czas z tym palantem niż odpisać na smsa od swojego chłopaka prawda?
- Jakim palantem?- Maciek przejął się chyba bardziej niż ja. Chwilami Maciek jest jak stara dewotka!
- Ben McAdams. Przystawia się do niej od pierwszej klasy, a mnie krew zalewa kiedy go tylko widzę! Betty myślała, że to słodko zabrzmi, poczekaj przeczytam ci! „Hi :* I spended all day watching Bones with Ben. I’m so sorry Alex!” Bardzo słodko prawda???
-Oj już się tak nie denerwuj. Dziewczyny takie są. Moja była zdradzała mnie z pięcioma facetami i od tamtej pory nie chcę mieć dziewczyny, bo chcę się wyleczyć z tej beznadziejnej miłości. Przyszła, zraniła, poszła. Z drugiej strony fajnie byłoby mieć jakąkolwiek laskę… Może kiedyś! Teraz jestem wolny i szczęśliwy
-A, żebyś wiedział.-Stwierdziłem.- Która godzina?
-14:52, a co?
-Muszę iść!
Biegnąc myślałem tylko o tym, żeby zdążyć przed mamą która kończyła lekcje o 15:10. Dlaczego? Interesował mnie ten album, który rano schowała pod łóżko. Po jakichś dziesięciu minutach biegu, wreszcie wróciłem do domu. Byłem tak okropnie zmęczony, że nie mogłem przekręcić klucza od drzwi, ale kiedy już mi się udało rzuciłem plecak na ziemię i pobiegłem do sypialni mamy, szukając albumu pod łóżkiem. Leżał na wierzchu, więc to nie było zbyt trudne. Usiadłem na łóżku i otworzyłem go. Były tam zdjęcia moich rodziców. To znaczy tak przypuszczam, bo mężczyzna na zdjęciach miał wyciętą twarz. Trochę mnie to załamało. Siedziałem tak, rozmyślając o tym wszystkim, dobrych kilka minut, dopóki nie usłyszałem otwierających się drzwi. Zerwałem się z łóżka i schowałem album tam gdzie go znalazłem.
- Co robisz u mnie w sypialni?- Zapytała mama.
-Yyyy… No ja… Ten. No…- Nie wiedziałem co powiedzieć.- Szukałem…- Rozejrzałem się po pokoju.- Długopisu! Tak, długopisu, bo mi się wypisał. Nie wiesz może gdzie mogę znaleźć?
-Jak dobrze pamiętam w pokoju masz taki zielony pojemnik na długopisy, więc czemu szukasz go właśnie tu?
-A no tak! Hehe, ale jestem idiotą. To ja już pójdę. Pa!
Od razu pobiegłem do siebie. Trochę mi zeszło w sypialni. Jak ten czas leci! Zaraz potem usłyszałem Angry Again Megadeth i skapnąłem się, ze to mój telefon dzwoni. Wyświetlił się numer, którego nie miałem zapisanego w kontaktach, ale i tak odebrałem. To był Maciek:
-Skąd ty do cholery jasnej wytrzasnąłeś mój numer?- Spytałem zszokowany.
-Oj Al! Niby taki mądry jesteś, a jednak. Nie miał bym twojego numeru gdybyś nie miał go zapisanego na Facebooku. Oj, Al., Al., Al…
-No tak. Mogłem się domyślić, że mnie tam będziesz szukał. Dobra, gadaj po co dzwonisz.
- Zgadnij co będzie w piątek?- Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć usłyszałem odpowiedź na jego własne pytanie.- Dyskoteka, szykuj się damy czadu!
-A kto powiedział, że ja idę?
-Jak to? Dyskoteki są najlepszą częścią roku szkolnego! To znaczy są jeszcze wycieczki, ale… Oj, Al.! Nie daj się prosić! Przecież sam nie pójdę i nawet nie myśl o tym, żeby kazać mi zaprosić dziewczynę! Już próbowałem. Zaprosiłem każdą laskę w szkole oprócz tej Nerdki takiej.
-To ją spróbuj zaprosić. ja nie idę.
-Chyba śnisz, ze ją zaproszę. Jej okulary są większe od mojego… Dobra nie ważne! A teraz podaj przynajmniej trzy rzeczy, dla których nie chcesz iść!
- 1. Mam dziewczynę. 2. Nie lubię dużych imprez 3. Wolę zostać w domu i poprzeglądać neta!
- Taa, masz dziewczynę, z którą prawie nie rozmawiasz!
- Dobra, dobra. Wrócimy do tego jutro. Teraz idę spać.
-Chłopie… Jest dopiero dziesiąta!
-Jestem zmęczony, Nara!
Rozłączyłem się. Może i ta dyskoteka nie jest złym pomysłem. Może poznam więcej ludzi, bo na razie rozmawiam tylko z Maćkiem. Wtedy dostałem sms-a:
Betty^^:
Hi My Kitty!
Ben is my New Boyfriend! Bye, Bye Loser J

“Ben!” Myślałem, że go uduszę. Wiedziałem, że leci na Betty, ale żeby posunął się do tak chamskiego sposobu! Pomyślałem: „Punkt pierwszy: Ma dziewczynę. W takim razie skoro już jej nie mam mogę pójść, dobrze się bawić i nie przejmować się, że Bet będzie zazdrosna…” Więc wykręciłem numer:
-Maciek idę.
-Będziemy wyrywać najfajniejsze laski w szkole i…
-Ogarnij się i powiedz lepiej jak mam się ubrać.
-A no właśnie i tu jest taki mały problem…
-Maciek, jaki to problem?
-Bo to jest dyskoteka w stylu lat 80…- Odpowiedziałem mu ciszą.-Jesteś tam Al.?
-Jestem, ale…
-Posłuchaj Al.-zaczął- Lata 80 są czadowe! Nie grasz w Dance Central 3 prawda?
-Nie, nie gram.
-To co ty robisz w wolnym czasie? Sprawdzasz błędy w książce od Niemieckiego?
-Ha ha ha… Ale śmieszne…- Odpowiedziałem z poirytowaniem.
-Słuchaj wpadnę do ciebie jutro, godzinę przed i ci pomogę!
-Dobra… Zaraz, zaraz!
-Co znowu?!-zażenowanym głosem spytał Maciek.
-Maciek skąd ty do cholery wiesz gdzie ja mieszkam?!
-Yyyy… Są żródła, takie jak facebook.- odpowiedział i poczym ziewnął-Wiesz co ja idę spać-I słusznie, bo było już po północy.- , z resztą taka fryzura jaką ja mam sama się nie układa. Siema!
-Siema.
Pierwsze co zrobiłem, po zakończeniu rozmowy z Maćkiem, było usunięcie numeru Betty z listy kontaktów. Potem się położyłem. Przez chwilę myślałem: „Z kim ja tam pójdę?”, bo pójście samemu na imprezę jest jeszcze bardziej obciachowe, niż babcia-kucharka w twojej szkole„ Przecież, ja nikogo nie znam!”. Jednak zmęczenie było silniejsze i wkrótce usnąłem.